W czasie mojej podróży do Gruzji i Armenii odkryłem piękno tych krajów, spotkałem ciekawych ludzi (choć nie zawsze były to spotkania, które z uśmiechem będzie się pamiętać do końca życia, tak np. w Sighnaghi w Gruzji, gdzie dołączyłem do grupy Polaków i czekałem na kolację, którą przyrządzał pijany w sztok Gruzin ), a przede wszystkim miałem okazję spróbować lokalnej kuchni - w Polsce raczej ówcześnie niedostępnej (dopiero od kilku lat pojawiają się u nas gruzińskie restauracje, a dobrych ormiańskich nadal brak).
Podróże to przede wszystkim okazja do zbierania doświadczeń. Im więcej zaangażowania i ciekawości ze strony turysty, tym większe żniwo przyniesie jego podróż. Tylko dzięki podróżom możemy zmienić swoje stereotypy, możemy starać się rozumieć innych ludzi, możemy w końcu zrozumieć, na czym polega życie w innej kulturze, tradycji i wychowaniu.
Na zdjęciu widać centrum Tbilisi - z Mostem Pokoju i futurystycznym budynkiem filharmonii.Więcej o moście można przeczytać na stronie Jesień w Tbilisi oraz w materiale na stronie Most Pokoju w Tbilisi .
Podróże kształcą, to jasne, ale żeby cokolwiek naprawdę wartościowego z podróży wynieść, trzeba mieć w sobie otwartość, gotowość na nowe, nieznane doświadczenia. Spotkałem się z turystami nastawionymi tylko i wyłącznie na dwutygodniowe wylegiwanie się na leżaku przy hotelowym basenie, i cóż, taka osoba zbyt wiele z podróży nie wyniesie. Na szcęście Gruzja to wciąż kierunek mało popularny, wybierany raczej przez osoby, które naprawdę chcą przeżyć coś niesamowitego, poczuć magię miejsca, które odwiedzają. A tej w Gruzji nie brakuje.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony masz rację, ale jest jeszcze druga strona medalu. Ja przed pójściem do stałej, stresującej pracy, też byłam turystką aktywną, zwiedzającą, doświadczającą itp. a teraz najchętniej spędzę urlop leżąc na hamaku i pijąc drinki. Kiedyś tego nie rozumiałam, a teraz na nic więcej nie mam siły. A czy nic nie wyniosę? Ależ skąd! Naładuję baterię, wypocznę i pozbieram się do kupy po całorocznej gonitwie. Poza tym czegoś nauczę się na pewno, bo uwielbiam próbować lokalnej kuchni i wspomnianych wcześniej drinków ;)
UsuńJa na wakacjach muszę się resetować, praca w korpo mnie męczy dostatecznie mocno, więc po kiego mam jeszcze się męczyć na wakacjach? Ma być wesoło, z kumplami i oczywiście alkoholem;)
UsuńNo tak, co to za wakacje bez alkoholu, nie? Mentalność większości Polaków. Dla mnie taki wyjazd to strata czasu i pieniędzy. Siedzieć i pić można przed telewizorem we własnym domu, za darmo (nie licząc kosztów tych paru flaszek). Po co wyjeżdżać? Ja jadę, żeby odkrywać, doświadczać, poznawać. I to ma w moim mniemaniu sens. Gdybym miał pić z kolegami to po prostu poszlibyśmy do pierwszego lepszego klubu w naszym mieście i taki mielibyśmy reset. Co więcej potrzeba? A później słychać, że Polacy pojechali za granicę i narobili wiochy – narobili bo pojechali po to, żeby się zwyczajnie schlać, po nic więcej.
UsuńTo prawda, że podróże kształcą, mam wrażenie, że z każdej wracam bogatsza o jakąś wiedzę, mądrzejsza. To pewnie dlatego, że podróżuję dość często, zwłaszcza na południe i nie są to wyjazdy na dwa-trzy dni, ale na kilka tygodni najczęściej (taka praca). Mam okazję pobyć między ludźmi z danego kraju, trochę ich poznać, skonfrontować swój punkt widzenia świata z tym ich. Nie wiem czy tyle samo wyniosłabym z krótkiej wycieczki objazdowej, pewnie nie, ale i tak myślę, że warto nawet takie podróże odbywać, bo rozwija nas nie tyle sama podróż jako taka, ale kontakt, zderzenie z innością.
OdpowiedzUsuń